Site Overlay

Majówka 2023 – Frombork

Korzystając ze słonecznej pogody wybrałem się do miejsca odwiedzonego kilka lat temu. Chodzi o łąki za Fromborkiem. Samo miasto nie koniecznie mnie interesuje i zwiedzałem je przy okazji poszukiwań cmentarza żydowskiego.

Total distance: 361.37 km
Total time: 01:29:38

 

Sama trasa da się podzielić na kilka etapów. Pierwszy z nich to droga z Działdowa do Ostródy. Zakładałem, że sam dojazd do Fromborka nastąpi po ok. 8 godzinach. Ale właśnie na tym pierwszym odcinku pojawiły się nieplanowane postoje. Ogólnie bardzo lubię tę część trasy ze względu na zróżnicowany krajobraz i wspaniałe wąskie drogi wśród drzew.

 

Niezaplanowane postoje to skutek moich zainteresowań. Konkretnie chodzi o cmentarze bardziej związane z przeszłością miejsca niż z jego teraźniejszością.

Cmentarz wojenny w Gołębiewie:

Cmentarz wojenny w Osiekowie:

Cmentarz ewangelicki we Frygnowie:

I nie wiadomo co (cmentarz czy jakieś ruiny) na środku ogrodzonego pastwiska w Szczepankowie:

Dla widoków też warto było czasami stanąć i wyciągnąć aparat:

A później już Ostróda przez którą staram się przejechać jak najszybciej. Nie lubię miast. To nie chęć poznawania nowych miast mnie wyciąga na rower. Dlatego z Ostródy nie mam zdjęć. Odcinek pomiędzy Ostródą i Pasłękiem kojarzy mi się tylko z jazdą wzdłuż trasy szybkiego ruchu: dobra nawierzchnia i ciągły hałas pędzących samochodów.

Pasłęk traktuję jako koniec jazdy wzdłuż siódemki. Ponieważ korzystałem z nawigacji znalazłem się jednak w trudnej sytuacji. Wskazana przez nawigację droga znajdowała się w remoncie. Do tego miała inną nazwę niż na mapie Locus Maps. Dała się jednak przejść i nie musiałem jak kiedyś jechać po bruku pełną samochodów drogą. Oddalając się od Pasłęka rzuciłem tylko za siebie okiem przez wizjer aparatu:

Od tego momentu już znowu jechałem ciekawymi drogami. Spokój. To było najważniejsze:

Wąskie drogi skończyły się we wsi Podgrodzie:

Już do samego Fromborku jechałem drogą wojewódzką ale na szczęście przy niskim natężeniu ruchu. W sumie i ten odcinek mogę uznać za dość przyjemny. Sam Frombork był tylko chwilowym przystankiem…

…na szlaku GreenVelo. Przyjemnie było już w samym Fromborku i trwało to do Braniewa. Chciałem powtórzyć dawny przejazd ukwieconą łąką ale tym razem byłem tu na początku maja, a nie pod jego koniec. Kwiatów jeszcze nie było.

W Braniewie nieco się zapętliłem. Od Fromborka nie używałem nawigacji ale w momencie jej uruchomienia w Braniewie miałem problem z określeniem właściwej drogi wyjazdu z tej miejscowości. Zignorowałem kładkę nad kanałem którą powinienem był pojechać. To w tym miejscu zaczęły się kłopoty.

Dalsza trasa miała mnie doprowadzić do Mikołajek ale z przyczyn technicznych zrezygnowałem po paru godzinach z tego kierunku i obrałem za cel Działdowo, z którego startowałem. Jeszcze w nocy dotarłem do Morąga i… kolejna wskazana przez nawigację droga okazała się być nieprzejezdna. Chodzi o drogę z Morąga do Ostródy. Sam wyjazd z Morąga jest rozkopany na długości chyba dwóch kilometrów. Cały ten odcinek przeszedłem chcąc uniknąć niespodziewanych przekopów lub dołów w drodze. Nic takiego tam nie było ale po ciemku wolałem nie ryzykować jazdy. Przede mną było niemal 20 km lasów. Jeszcze przed świtem mogłem posłuchać budzących się ptaków:

I wkrótce znowu była Ostróda. Do Działdowa nie pojechałem tą samą drogą, którą jechałem w przeciwnym kierunku. To byłoby nudne. A tak zobaczyłem przyczepę do przewozu pszczelich uli.

A także żurawie na polach:

W Działdowie godzina oczekiwania na pociąg i jazda z rosnącą z czasem liczbą kibiców Legii Warszawa.

Sprawy techniczne:

Rower zbudowany na trekkingowej ramie Accent Nordkapp z gravelową kierownicą okazał się niewypałem. Jego przeznaczeniem miały być długie przejazdy. Problemem okazały się klamki Tektro – gniotły nieprzyjemnie w dłonie, nawet przez rękawiczki. Problemem były też manetki Shimano montowane w końcach kierownicy. Jazda w zróżnicowanym terenie wymaga częstej zmiany biegów. Lokalizacja manetek nie pozwalała na szybkie zmiany. Pojawiły się też kłopoty z precyzją przełożeń. Dzisiaj, gdy to piszę rower wygląda już inaczej. Ma prostą kierownicę z dodatkowymi rogami pod grubą owijką.

Sakwy Extrawheel okazały się mało wytrzymałe. Być może dostałem jedną wadliwą, z przetartą cordurą na spodzie. Jednak dziura w spodzie sakwy, która podczas wyjazdu powiększyła się parokrotnie już nie daje pewności, że nic nie zgubię. Inne sakwy, na których wcześniej się zawiodłem, wyprodukował Sport Arsenal. Z czterech jeszcze dwie nadają się do użytku. W jednej pękła płyta przy pierwszym użyciu, w drugiej puścił zgrzew po kilku wyjazdach. W przeszłości były jeszcze sakwy Meridy, z których zrezygnowałem z powodu skarg na mokre dokumenty przewożone w nich podczas deszczu – służą od kilku lat do przewozu większych zakupów i nic się z nimi złego nie dzieje. Myślę, że powrócę do sakw Crosso Dry. To były pierwsze sakwy z których korzystałem i służyły po kilka lat. Z ciekawości zacząłem zmieniać. Czas z tym skończyć.

Nawigacja Locus Maps wybiera ciekawe drogi. Jednak w trybie wycieczki rowerowej wskazuje też drogi gruntowe, choć z nawierzchnią jakoś utwardzaną. Przypomniała mi o tym podczas jazdy w nocy. Drogi były przejezdne ale spuszczone psy…

Na całą drogę przewidziałem żywienie się Huelem. W sumie zakupy miałem ograniczyć do kolejnych butelek wody. Osłabnięcie na podjazdach po 200 km było prawdopodobnie spowodowane tym sposobem żywienia. Huel dostarcza składników niezbędnych do życia ale nie ciężkiego życia. W drodze do Działdowa zjadłem słodkiego batonika i po ok 40 minutach siły wróciły. Ale już było za późno. Miałem wracać z Fromborka przez Mikołajki do samej Warszawy. Poddałem się sądząc, że już jestem na to za stary i nie staczy mi sił. G..no prawda. Jeszcze mogę. Za rok znowu spróbuję zbliżyć się do 600 km w jednym przejeździe.

W nocy temperatura spadła do 2 stopni Celsjusza. Byłem na to przygotowany ale pojawił się problem ze jedną stopą. Traciłem czucie w palcach i pojawił się ból. Przyczyną była zła technika jazdy. Jeżdżę wpięty w pedały spd. Gdy jedna noga naciska na pedał, druga powinna ciągnąć w górę. I tego zabrakło lewej nodze. Lewa stopa tylko naciskała. Stały ucisk w tych samych miejscach ograniczył krążenie krwi. Po tym odkryciu zwracałem uwagę na to by obie nogi ciągnęły korbę w górę i problem już nie powrócił.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nasza strona wykorzystuje pliki cookies (cisteczka).
Jak używamy Ciasteczek
Ciasteczka
AKCEPTUJĘ