Site Overlay

Nic nie może przecież wietrznie trwać

Ostatnio ze mnie taki niedzielny rowerzysta. Teraz też. W miarę wcześnie wyskoczyłem do Nowego Modlina, za Sochocin i do Nowego Miasta. W drodze do Nowego Modlina musiałem jednak dodać jeden punkt – Kazuń Nowy. Wczoraj planowałem zrobić wpis o cmentarzu mennonickim w Kazuniu Nowym i natrafiłem na materiały, w których zamieszczono zdjęcie nieznanego mi nagrobka. Musiałem go poszukać. To zmieniło planowaną trasę. Zupełnie nie miałem wcześniej w planach przejazdu przez Wisłę.

A woda w Wiśle już wyraźnie opadła.


Dzień zapowiadał się ładny.

Testowałem kask z „okularami” ochronnymi przyczepianymi na magnesy. Nie jestem najlepszym modelem, ale nie było alternatywy.

Spodobało mi się, że nic nie ciśnie w nos i w uszy. Szybki można wymieniać. Można też przypiąć daszek i założyć okulary, ale wcale mnie to nie kusiło.

W Kazuniu nic nie znalazłem. Powoli rósł w siłę wiatr. Przeciwny mojemu wyjazdowi. To wtedy naszła mnie myśl, że nic nie może przecież wietrznie trwać i przecież będę później wracał z wiatrem. Tu powinien być odnośnik do zapisanego drobnym druczkiem: jeżeli wiatr nie zmieni kierunku.

Przez Wisłę nie chciałem przejeżdżać, ponieważ mam awersję do niebieskich mostów. Nabawiłem się jej kiedyś, jadąc przez Bug do Siemiatycz. A z Kazunia do Nowego Dworu Mazowieckiego też jedzie się niebieskim mostem.

Do tego w Nowym Dworze Mazowieckim przy drodze do Modlina, pomiędzy mostami na Wiśle i Narwi pojawia się na chwilę ciąg pieszo-rowerowy. Bez zjazdów w kierunku jezdni.

Zakładam, że projektantowi chodziło o to, by rowerzyści nie jeździli po rondzie. Chyba. Teraz jak wskoczą na chodnik, zmuszają wszystkich do przepuszczenia na przejeździe rowerowym. Z drugiej strony sami są zmuszani do jazdy po wąskich chodnikach, chyba że lubią skakać po krawężnikach.

Po przejechaniu przez mosty można pojechać w stronę Nowego Modlina drogą rowerową pociągniętą wzdłuż ulicy Kolejowej. Droga przebiega obok stacji kolejowej, a właściwie powyżej stacji kolejowej. Żeby dostać się od tej strony na perony trzeba z kładki zejść po schodach lub zjechać windą. A w oddali widać jak wylała Narew.

Droga rowerowa jest stosunkowo nowa.

A kończy się schodami do drogi z kostki bazaltowej. To zawsze jakaś odmiana. W sumie to można tu przyjechać pociągiem i te 2 lub 3 km do cmentarza prawosławnego przejść. Zwłaszcza że po skrzyżowaniu z drogą krajową jest już asfalt i chodnik. Ale co to za wyprawa? Gdy już dotarłem na miejsce, minęła mnie jakaś większa wycieczka.

Takie sposób spędzania czasu na rowerze jest mi zdecydowanie obcy.

Cmentarz znałem już wcześniej. Specjalnie odwiedziny w celu obfotografowania odłożyłem na wiosnę. Ciepłe światło i trochę zieleni. Później może być od tej zieleni za ciemno.

Z Nowego Modlina chciałem pojechać w stronę Sochocina przez Starą Wronę i Joniec. I tutaj pojawił się problem. Zabłądziłem do Błędowa, nad Wkrę. Korekta trasy ruchliwą drogą wojewódzką nie należała do przyjemnych. Nadłożyłem przez tę pomyłkę parę kilometrów. Straciłem trochę czasu. Miłe jednak było to, że gdy szukałem na mapach rozwiązania, przejeżdżający szosowiec zapytał, czy pomóc. To nie jest częste zachowanie, ale na szczęście nie jest też wyjątkowe.

W Jońcu po staremu. Most nadal wyłożony drewnem.

Wkra nadal płynie pod mostem.

Nowością są figurki z bel słomy. Widziałem podobne w ubiegłym roku gdzieś na Lubelszczyźnie, ale bez kota.

A drogowskaz przy drodze zachęca do zobaczenia siedemnastowiecznego kościoła w Królewie.

Zmianą wartą odnotowania jest… nowa nawierzchnia na odcinku drogi między Kucharami Żydowskimi i Sochocinem. Tam zawsze trzęsło niemiłosiernie. A teraz gładki, nowy asfalt.

Po przejechaniu przez Sochocin skierowałem się do Ciemniewa. Wg map Google miał tam być cmentarz mennonicki. Na miejscu jest informacja o cmentarzu kolonistów niemieckich. Chyba więc jednak nie mennonicki tylko ewangelicki.

Z Ciemniewa kierować się miałem do Nowego Miasta. Tam interesował mnie kirkut. Nie miałem jednak dokładnego planu przejazdu. Zdecydowałem się na drogę najkrótszą. To nie zawsze oznacza najszybszą. W tym wypadku skrót wymagał dużo czasu na przepchnięcie roweru przez piach.

Po dopchaniu się do asfaltu mogłem dać się zaskoczyć nazwie mijanej miejscowości.

Kirkut w Nowym Mieście okazał się być ogrodzony, oczyszczony. Nie tego się spodziewałem. Spodziewałem się gęstych krzaków, w których trudno cokolwiek odnaleźć.

Powrót do domu z Nowego Miasta to była czysta improwizacja. Najpierw skorzystałem ze wskazanego przez drogowskaz zjazdu do Cieksyna. Później odkryłem, że wylądowałem po drugiej stronie Wkry, niemal w tym samym miejscu, w którym wcześniej znalazłem się przez pomyłkę. Nie wróciłem jednak tą samą drogą. Pojechałem w stronę Pomiechówka, szukając jakiejś drogi, która pozwoli mi dojechać w pobliże Nowego Modlina. Znalazłem taką i … tylko przez kilkanaście metrów musiałem na niej pchać rower. Z Wymysłowa już poszło jak po maśle. Wiatr w plecy dodawał sił. Wracałem jednak drogą biegnącą na Białołękę, już bez przejeżdżania przez Wisłę. W Rajszewie złapał mnie…. śnieg. Dobrze, że nie deszcz. Nie lubię moknąć. Zapewne dlatego przejazd wałem wiślanym przez Białołękę był całkiem przyjemny. Ludzi niewielu. Rowerów też mało. Jeszcze tylko zdjęcie zrobione pod Mostem Gdańskim

i kończę.

Total distance: 182.78 km
Total time: 12:28:55

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nasza strona wykorzystuje pliki cookies (cisteczka).
Jak używamy Ciasteczek
Ciasteczka
AKCEPTUJĘ