Site Overlay

Pętla wokół Kampinosu

Powiedziałem Żonie, że wyskoczę na chwilę na rower i wrócę za 7-8 godzin. Podobno „na chwilę” i „7-8 godzin” to zupełnie co innego. A przecież na rowerze czas pędzi. Godziny się mieszają, gubią. Jakie też może mieć znaczenie ile czasu będę w trasie, skoro wrócę przed zmrokiem? Nie ruszałem też skoro świt. Poczekałem, aż nasza planeta do końca wynurzy się z wody. W nocy znów padało i gdy o świcie wyprowadzałem psiaki, zastanawiałem się, czy tak wyglądał świat po biblijnym potopie. Ale to zagadnienie na pewno trafi na warsztat zespołów badawczych w wydziałach biblistycznych na uczelniach wyższych. Ja, maluczki, mogę tylko wskoczyć na rower i cieszyć się życiem, słońcem, wiatrem we włosach, wiosną… Żeby się tym cieszyć, musiałem przejechać niemal 20 km przez miasto.

Nie wiem, gdzie kończą się przedmieścia. Może tam, gdzie pojawiają się ciągi pieszo-rowerowe? Do Ujazdowa taki ciąg przeskakuje z jednej na drogą stronę drogi. Pogoda ładna. Piesi rządzą, a dzieci na kółkach wszystkich terroryzują. Od Ujazdowa szczęśliwie już nie ma tych ciągów. Jest regularna jezdnia. Tutaj rower to pojazd. A po drodze widać było wyraźnie, jak ziemia pozbywa się wody, która na nią spadła w nocy.

Było dość dziwnie. Chłód przeplatał się z ciepłem. Można było się wciąż ubierać i rozbierać. Te mgiełki nad ziemią też pojawiały się i znikały. Im jednak byłem bliżej lasów, tym częściej spotykałem uśmiechniętych rowerzystów. Przyroda potrafi być jak narkotyk. Wprowadza w błogostan, szczególnie po zimie. Ilu z mijanych rowerzystów wyszło tego dnia z domu, nie wiedząc, że są na głodzie? Ja wiedziałem. Ciekawe: wielu tych uśmiechniętych ludzi mogło mieć dłuższy ode mnie staż w uprawianiu kontaktu z naturą. Możliwe więc, że z wiekiem stan się pogarsza.

W lesie człowiek osiąga jakiś błogostan. O, kwiatek! O, motylek! Bagno! Wszystko zachwyca.

W tym zachwycie przejechałem po zniszczonej drodze, niemal nie odczuwając nierówności pod kołami.  Ale nie dlatego, że byłem odurzony. Testowałem sprężynę pod siodło. Nie mogę tego nazywać amortyzatorem, ponieważ sama sprężyna nie tłumi drgań. Ale jak się okazało, fantastycznie je ukrywa. Sprężyna ma jeszcze jedną zaletę; pozwala uginać się siodełku na boki. Być może to sprawiło, że jechałem szybciej niż zwykle. Ale równie dobrze mogło chodzić o zmianę pozycji na rowerze. Sprężyna daje duże możliwości dopasowania i położenie siodła regulowałem tak długo i często aż osiągnąłem wynik bardzo zadowalający.

Wciąż nie wiem, jak będzie z trwałością tego rozwiązania. Proste sztyce amortyzowane potrafią przestać działać z dnia na dzień. Testowałem też niedawno siodło skórzane ze sprężynami (odpowiednik siodełek Brooksa) i tam też sprężyny się dobrze spisywały, ale zrozumiałem, dlaczego ważne jest wycięcie pośrodku siodełka. Rozwiązanie widoczne na zdjęciach (twarde, wygodne siodło i sprężyna) wydaje mi się teraz najwygodniejsze. Jeszcze wcześniej testowałem siodełko Selle Royal Respiro Soft. Miękkie, nieprzemakalne, żelowe. Było wygodne w zimie, ale nie chciałbym na nim jechać gdzieś daleko w upały. Na pewno nie na wypad kilkunastogodzinny albo jeszcze dłuższy. Na taki test jeszcze czeka ta sprężyna. Producent twierdzi, że wytrzyma obciążenie do 150 kg przy maksymalnym przesunięciu do tyłu, czyli gdy będzie najtwardsza. Nie ważę aż tyle, ale moja waga podczas tego wyjazdu też była pod kontrolą – podobno podczas dużego i długiego wysiłku zauważalnie traci się na wadze, a później się do tej wagi powraca w ciągu kilku dni albo nawet jednego.

Sprawdzałem też funkcjonalność chwytów ergonomicznych z rogami Ergon GP5. Potrzeba zmiany pozycji podczas jazdy trwającej dłuższy czas jest znana chyba każdemu, kto odczuwał podczas jazdy i po jeździe ból pleców. W ubiegłym roku sprawdzałem funkcjonalność kierownicy wielopozycyjnej. Po przejechaniu ponad 130 km uznałem, że to rozwiązanie może się sprawdzać w sytuacji gdy jeździ się w pozycji wyprostowanej. Ja jeżdżę pochylony i opieram się też na rękach. Ból nadgarstków nie rekompensuje komfortu zmiany pozycji. Na ten ból najlepsze są właśnie chwyty ergonomiczne. Od lat używam i sobie je chwalę. W ciągu tych lat próbowałem też zastąpić drogie Ergony czymś tańszym. I tutaj zarówno chwyty firmowane przez Meridę (identyczne jak kilka innych chwytów ergonomicznych znanych marek rowerowych) jak i chwyty firmowane przez Velo okazywały się być wadliwe. Drętwiały na nich dłonie. Może to jakiś szczegół w budowie tych chwytów lub w budowie moich dłoni? Nie wiem. Po prostu tylko Ergony się sprawdzały. Długo obok wersji GP1 używałem wersji GP3, z krótkimi rogami. Ale to rozwiązania na krótkie trasy. GP5 to już niemal to samo co kierownica wielopozycyjna.

Na razie jestem z nich zadowolony. Pozwalały wygodnie trzymać się z boku jak i na górze. Same rogi też są ukształtowane ergonomicznie i wykonane są z przyjemnego w dotyku tworzywa sztucznego.

Zaletą dobrych rozwiązań, jest to, że się ich nie dostrzega. Tego dnia mogłem się skupić na zachwytach przyrodą. W Piaskach Duchownych zjechałem z asfaltu, by przejechać ok. 1 km utwardzonymi i nieutwardzonymi drogami gruntowymi.

A później znowu asfalt, wzdłuż wałów przeciwpowodziowych. Widoki, pogoda, cisza jak marzenie.

Tylko kierując się do Palmir, trochę się pogubiłem. Tylko trochę. Kierunek wciąż był właściwy. W parku pomiędzy Łomiankami i Warszawą kilka osób widząc mnie na rowerze z zakrytą twarzą, demonstracyjnie kasłało. Pandemia to chyba także stan umysłu. A w Warszawie objazd za objazdem.

Na szczęście już dwa najdotkliwsze objazdy połączono w jeden i człowiek nie jeździ zygzakami. Jednak utrudnienia pozostają utrudnieniami. Na objeździe jest tłoczno, a nawierzchnie fatalna.

Po powrocie ponownie się zważyłem. Ubyło dwa kilogramy. Żona stwierdziła, że nie widać, bo brzuch mam wciąż taki sam. Najwyraźniej by pozbyć się brzucha po zimie, trzeba próbować wiele razy. Będę próbował.

Total distance: 147.72 km
Total time: 08:11:59

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nasza strona wykorzystuje pliki cookies (cisteczka).
Jak używamy Ciasteczek
Ciasteczka
AKCEPTUJĘ