Site Overlay

Wiosna, a bocianów nie ma

Początek marca zwykle kojarzył mi się z chłodem, resztkami śniegu, lodem. Teraz jest inaczej. Mokro i wietrznie. To całkiem dobre warunki by pojeździć na rowerze. Zaplanowałem wyskok do Jadowa. 30 maja 2019 r. byłem tam by odnaleźć cmentarz szkocki. Byłem i nie znalazłem mimo dość precyzyjnych informacji o lokalizacji. Korzystając z tego, że wegetacja jeszcze nie ruszyła, sam ruszyłem jeszcze raz sprawdzić miejsce w którym już byłem.

Wystartowałem zaraz po świcie. Miałem zamiar wbić się w lasy za Rembertowem i jechać nimi jak najdalej w stronę Jadowa. Dlatego kierowałem się na brud w rezerwacie Kalińskie Mosty. Po drodze zaskoczyło mnie stado saren przebiegających w poprzek drogę. Jedna była biała. Widząc mnie zatrzymały się co uznałem za dobrą okazję by wyciągnąć aparat. Żałowałem tylko, że nie wziąłem teleobiektywu o wyższej ogniskowej. Ale i tak chciałem robić zdjęcia. Zwierzaki w tym czasie postanowiły zawrócić. Ponownie więc weszły na drogę i … stanęły obserwując mnie. Odległość była dość duża ale podejść znaczyło spłoszyć.

Po schowaniu aparatu pojechałem dalej. Zaraz zaskoczył mnie krzyk żurawi. Z polany obok której przejeżdżałem już wznosiła się ku niebu para białych żurawi. Ogromne ptaki hałasując musiały szybko wznieść się nad drzewa, brakowało im na to miejsca. Tutaj nie miałem czasu na sięgnięcie po aparat. Ale spotkanie białej sarny (nigdy wcześniej nie widziałem) i białych żurawi (też nigdy wcześniej nie widziałem) uznałem za dobry znak. Dało mi to dużo energii na dalszą jazdę. Uznałem, że teraz kolejny poziom to spotkanie białego kruka, a później białego jednorożca. Dopiero po powrocie do domu ustaliliśmy, że sarny nie były sarnami, tylko danielami wśród których białe osobniki nie są rzadkością. Białe żurawie były zaś szare tylko w promieniach wschodzącego słońca wydawało mi się, że są białe. W takich pomyłkowych okolicznościach spotkanie białego kruka, a jeszcze bardziej jednorożca, jest całkiem możliwe.

Brud w rezerwacie wyglądał na przejezdny. Przejrzysta woda miała trochę wyższy poziom niż zwykle. To mi przypomniało jak z 10 lat temu wjechałem na łąki nad Wieprzem utwardzoną drogą której ok 50 m odcinek był zalany równie przejrzystą wodą. Wąska droga nie pozwalała na wykręcenie i musiałem konsekwentnie jechać. Widok dna wcale nie sugerował, że nawet osie kół roweru się zamoczą. Miałem później problemy ze sprzętem. Nie pamiętam czy to odchorowałem ale pamiętam do dziś i nie chciałem ryzykować jazdy w mokrych butach.

Pojechałem więc przez Okuniew. Trochę drogi nadłożyłem ale na sucho. Z Okuniewa do dalszej części leśnej drogi dojechałem dość szybko i sądziłem, że to dzięki tej dobrej energii ze spotkania białych zwierzaków. Złudzenie, ale na to wpadłem nieco później. Wcześniej zobaczyłem tysiące drzew wyciętych wzdłuż drogi.

Na polach w Małkowie zobaczyłem szare żurawie.

Wkrótce wjechałem na dłuższy kawałek asfaltu i… pognałem. Jechało się tak lekko, że aż trudno mi było uwierzyć, że mam tyle energii. I wtedy do mnie dotarło – jadę z wiatrem i muszę oszczędzać siły na powrót.

Przejeżdżając przez Kury pomyślałem, że inni spędzają weekend w górach. Nie zazdroszczę. Tylko pomyślałem o weekendzie w Kurach.

Teraz pozostała mi jazda prostą drogą do Sulejowa i dalej, do Jadowa. Można było popędzić. A na miejscu próbowałem wypatrzeć jakiś nagrobek z drogi. I nic. Zapytałem spacerujących drogą ludzi. Nic nie wiedzieli, nawet nie byli stąd ale temat ich zainteresował. Pozostało mi wejść w krzaki których nie udało mi się dokładnie spenetrować w ubiegłym roku. Poniżej zdjęcia tego miejsca z obu wizyt.

Pomiędzy drzewami te różnice były jeszcze większe.

Tym razem odnalazłem nagrobek. Wcześniej tylko czytałem, że były 3, później już tylko dwa, i że jeden widoczny był z drogi. Teraz jest jeden. I pewnie mało kto wie skąd tu się wzięli Szkoci. Sam wiem niewiele ale jak się zmuszę to opiszę to w blogu trobal.pulawy.pl Na razie ograniczę się do tego, że wstawię zdjęcie nagrobka.

Dla zainteresowanych dodam, że jest to przy drodze do Dzierżanowa, którą pojechałem wracając. Był to dla mnie pierwszy raz. Tej drogi jeszcze nie znałem ale wcześniej zobaczyłem na mapach, że nią też uda mi się dojechać do Sulejowa. Nie tylko się udało ale uznałem, że jest to dobra droga na niespieszne wycieczki.

W Kurach postanowiłem sprawdzić czarny szlak rowerowy. Jadąc w przeciwną stronę widziałem, że dochodzi do Międzylesia.

Tutaj pojawiła się towarzysząca mi często tendencja do błądzenia. W Boruczy zginął mi czarny szlak. Jechałem teraz szlakiem zielonym. Po drodze też chciałem zobaczyć mogiłę powstańców styczniowych ale drogowskaz wskazywał leśną drogę, która po 50 m rozchodziła się na 3 strony, piaszczyste strony. Mogiły nie widziałem. Pojechałem do Jaźwi gdzie spotkałem żurawia. Zaniepokojony moim zainteresowaniem krzyknął. Odpowiedziało mu wiele głosów zza zabudowań. Najwyraźniej odłączył się od grupy ale krzyki innych żurawi go uspokoiły i nie uciekł.

Dalej moja trasa przebiegała przez Międzyleś i Poświętne. Tutaj już mijałem wielu rowerzystów pędzących samotnie lub w grupach w przeciwną stronę niż ja. Pchał ich wiatr. Pomimo tej przeciwności wiatru udawało mi się utrzymywać przyzwoite jak na mnie tempo. Tylko zamiast jechać najprostszą, asfaltową drogą do Zabrańca, pojechałem przez Kolno. Chciałem jeszcze trochę jechać w ciszy. Nie do końca to mi wyszło, motocykliści są wszędzie.

Na tej drodze z Kolna do Trzcianki przekroczyłem setkę przejechanych tego dnia kilometrów. Jeszcze tylko w Okuniewie kupiłem ciastka do kawy i miałem już tylko 20 km do domu i kawy.

Total distance: 127.32 km
Total time: 08:27:14

Jeszcze będąc w Jadowie zobaczyłem informację, że w Maciejowicach, na cmentarzu żydowskim pojawiły się macewy. To cel na kolejny weekend.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nasza strona wykorzystuje pliki cookies (cisteczka).
Jak używamy Ciasteczek
Ciasteczka
AKCEPTUJĘ