Blog przeniesiony. Ale by zachować właściwą kolejność to najpierw ja przeniosłem się z Puław do Warszawy. Blog z adresu trobal.pulawy.pl przeniosłem dopiero po roku. A i to z przyczyn technicznych – serwer nie chciał współpracować z wordpressem. Z drupalem też nie chce ale jeszcze nie wiem czy będę przenosił stronę główną, czy może tylko zrezygnuję z php. Jeszcze się będę nad tym zastanawiał. Nie teraz. Teraz chciałem poinformować, że jednak jeżdżę. Mam utrudniony dostęp do komputera. Są krótkie i chłodne dni. Dużo czasu zajmuje mi praca lub (jak teraz) jej poszukiwanie. Ale jeżdżę. Jeździłem 1 stycznia (mapka). Lubię poranki 1 stycznia. Czas jest wtedy senny, powolnie płynie.
Jeździłem 2 stycznia (mapka ale zdjęć chyba nie robiłem).
Jeździłem 3 stycznia. Ten wyjazd był próbą kondycji. Do Nowego Dworu Mazowieckiego miałem pod wiatr i to wcale nie słaby. Niemal 20 km przedzierałem się przez Warszawę by z niej wyjechać. W Jabłonnej nie po raz pierwszy nie podjechałem pod pałac by go wreszcie zobaczyć. Zastanawiałem się jednak czy nie powinienem tu szukać lokalizacji obozu koncentracyjnego z 1920 roku. Z naprzeciwka jechało tylko kilku rowerzystów. Widać było ich zmęczenie – musieli więc wracać. Przede mną było wciąż jeszcze zmęczenie i powrót. Z ogromną ulgą ten powrót rozpocząłem. Teraz żałowałem, że nie mam sakw. Ale jak bym się czuł w tym miejscu, gdybym z tymi sakwami tu dojechał? W samej Warszawie dałem się zaskoczyć zimie. Po pierwsze usunięto informacje o nieprzejezdności remontowanych odcinków ścieżek rowerowych. Dwukrotnie wpakowałem się w miejsca z których musiałem się zaraz wycofywać i szukać objazdu. Po drugie spadł śnieg. Neon na mości w „ulewnym śniegu” uznałem za żart.
Byłem mokry. Było mi zimno. Było mi niemiło.
Czwartego stycznia nie jeździłem. Ale zrobiłem to dzień później. Nie było szczególnie ciekawie. Wciąż szukam dróg ewakuacyjnych z tego miasta. Bezpiecznych dla rowerzystów.
Ptakom łatwiej.
Jedenastego stycznia też pojechałem. Pojechałem sprawdzić co miał na myśli człowiek mówiący mi o „niemieckim cmentarzu” przy Trakcie Lubelskim na wysokości ul. Przygodnej. To nie pierwsza próba. Teraz już wiedziałem, że przed II wojną światową był tam tylko cmentarz parafialny. Cel był więc jasny – sprawdzić czy na cmentarzu parafialnym są kwatery z I wojny światowej. Najpierw jednak jechałem wałem nad wiślaną łachą…
…i odkryłem, że stacja Międzylesie nazywała się kiedyś Kaczy Dół
Na cmentarzu nie znalazłem kwater z pierwszej wojny. Są za to starsze jeszcze nagrobki. Są też groby żołnierzy poległych w 1939 r. Jeden z poległych upamiętniony jest osobną, plastikową tabliczką na której napisano, że ranny został zakatowany kolbami rycerzy herrenvolku. Niemieckiego cmentarza nie znalazłem i nie spodziewałem się już znaleźć.
Co dalej? Jeszcze nie wiem. Czekam na wiosnę. Mam nadzieję, że nie jest to już podsumowanie styczniowych wyjazdów.
Witam. Fajna wędrówka po cmentarzach. Nie wiem czy przegapiłeś cmentarz żydowski w Bobrownikach, czy odnalazłeś go i nie opisałeś ale jest it zachowany w całkiem przyzwoitym stanie. Widzę, że teraz jeżdzisz w okolicach Warszawy. Jeśli lubisz odkrywać zapomniane lub ukryte w lasach cmentarze i mogiły to w lesie Kozia Woda na północ od Osiecka jest mogiłka żołnierzy z września 39. Zresztą w okolicy jast kilka miejsc pamięci oraz zbiorowych mogił z powstania styczniowego.
Np. Łucznica czy Zambrzyków.
Pozdrawiam Artur Janik.
Hej 🙂 Jeżeli chodzi o kirkut w Bobrownikach nad Wieprzem to jest to mi dobrze znane miejsce. Co do Osiecka… Byłem tam dwukrotnie usiłując zlokalizować cmentarz żydowski – bez powodzenia. Młody las. Dalsze miejsca dopiero na mnie czekają.